Ostatnia droga prof. Zdzisława Jerzego Adamczyka

Pożegnania nie muszą być smutne i przygnębiające. Jeśli żegnamy człowieka z którym związane są piękne wspomnienia. Tak było podczas pogrzebu prof. Zdzisława Jerzego Adamczyka, literaturoznawcy, badacza życia i twórczości Stefana Żeromskiego.

Na cmentarzu w Cedzynie Profesora żegnali członkowie najbliższej rodziny, profesorowie, pracownicy UJK i byli studenci. Władze Uniwersytetu Jana Kochanowskiego reprezentowała prof. dr hab. Agnieszka Gałuszka, prorektor do spraw nauki. Profesora żegnała prof. dr hab. Beata Wojciechowska, dziekan Wydziału Humanistycznego i rektor – elekt naszej Uczelni. Pełne wzruszeń były przemowy dr hab. Marzeny Marczewskiej, prof. UJK, dyrektor Instytutu Literaturoznawstwa i Językoznawstwa UJK oraz dr hab. Beaty Utkowskiej, prof. UJK, bliskiej współpracowniczki prof. Adamczyka.

Zebranym dziękował wnuk Profesora, Michał Dobrołowicz. – Dziadek patrzy teraz na nas. Pewnie się cieszy, że tyle osób przyszło go pożegnać, chociaż nie lubił tłumów i zebrań. Powtarzał, że „tylko samotne orły latają wysoko” – mówił.

Mowa pożegnalna prof. dr hab. Beaty Wojciechowskiej, dziekan Wydziału Humanistycznego, rektor - elekt UJK.

W psalmie 103 zapisano:

Dni człowieka są jak trawa;

Kwitnie jak kwiat na polu:

Ledwie muśnie go wiatr, a już go nie ma.

Z wielkim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Profesora Zdzisława Jerzego Adamczyka, wybitnego uczonego,  wspaniałego humanisty, znakomitego historyka literatury, wydawcy dzieł Stefana Żeromskiego. Dla polskiej nauki to niepowetowana strata. Pan Profesor od 1971 r. był związany z naszą Uczelnią, z Wydziałem Humanistycznym, Instytutem Filologii Polskiej a obecnie Literaturoznawstwa i Językoznawstwa, gdzie prowadził zajęcia kursowe, seminaria magisterskie i doktorskie.

Był wzorem rzetelności w pracy naukowej, osobowością wyjątkową, dociekliwym badaczem, krytycznym, ale życzliwym recenzentem. Dla wielu był inspiracją, drogowskazem na  naukowej drodze, Mistrzem, mentorem. Pełnił wiele funkcji: dyrektora Instytutu, dwukrotnie dziekana Wydziału Humanistycznego, dyrektora Wydawnictwa, zawsze w pełni zaangażowany i zatroskany o dobro społeczności akademickiej.  Uosabiał i reprezentował najpiękniejsze cechy Uniwersytetu: szacunek wobec innych, godność, wolność i niezależność.

Był ceniony nie tylko za znamienity i ogromny dorobek naukowy, ale także za ciekawe, nieszablonowe wykłady i popularyzatorskie debaty, będące świadectwem ujmującej swady, intelektualnego mistrzostwa, błyskotliwego komentarza, inspirujących refleksji. Był pełen optymizmu, którym promieniował na swoje otoczenie. Tę pogodę ducha zapewniało mu przekonanie o wielkiej roli literatury i wiara w społeczne zapotrzebowanie na wiedzę o niej, nadające sens wysiłkom uczonych. Poszukiwał w literaturze tego co najważniejsze, pisał o tym co najistotniejsze.

I jeśli jak pisał Czesław Miłosz nie ma nic na tej ziemi, prócz tej ziemi?

Gdyby tak było, to jednak zostanie
Słowo raz obudzone przez nietrwałe usta,
Które biegnie i biegnie, poseł niestrudzony,

i to właśnie Pan Panie Profesorze, żyje w słowie napisanym za życia i pozostanie Pan w naszych słowach, myślach i pamięci na zawsze.

Żegnam Cię, Szanowny Profesorze, w imieniu  rektora, władz  Uniwersytetu, Senatu i całej społeczności akademickiej. 

Spoczywaj w pokoju!

Mowa pożegnalna dr hab. Marzeny Marczewskiej, prof. UJK, dyrektor Instytutu Literaturoznawstwa i Językoznawstwa UJK

Znowu ktoś odszedł. Ktoś dla nas ważny. Odszedł ze swoimi opowieściami, swoją wiedzą, z doświadczeniami, przemyśleniami. My też znowu bardziej  zniknęliśmy, już nie ma Ciebie i Twoich wspomnień. I nie ma nas w tych wspomnieniach. Ubożejemy.

Zostaje pamięć i obrazy, które przychodzą nam do głowy, gdy myślimy o Tobie, Zdzisławie, a raczej Zdzichu, bo tak mówili do Ciebie wszyscy, którzy dostąpili zaszczytu przejścia z Tobą na ty. Bo to był zaszczyt. I jak wspomina wiele osób, często bardzo długo trwało, zanim mówienie Ci po imieniu było w ogóle możliwe. Byłeś dla nas autorytetem. Wybitnym badaczem, wyjątkową osobowością. Podziwialiśmy Twoje całkowite oddanie pracy. TY naprawdę wierzyłeś, że „Piękno życia jest tylko w pracy”. Szanowaliśmy Twoją rzetelność w badaniach. Upór, ciekawość i niezwykły entuzjazm w poszukiwaniu okruchów, z których składałeś biografię swojego ulubionego pisarza, pisarza, który towarzyszył Ci całe życie, Stefana Żeromskiego. Mawiałeś, że wszystko zawdzięczasz Żeromskiemu: karierę, liczne podróże i przygody, które przeżywałeś w bibliotekach, przy odszukiwaniu różnych dokumentów. To Żeromskiego wybrałeś, nim się fascynowałeś. O nim prawdy nieustannie i systematycznie szukałeś. Odkłamywałeś jego biografię. Jego najbardziej pokochałeś. Bo był podobny do Ciebie, cenił prawdę i szczerość, nie znosił blichtru, był zatroskanym obywatelem.

Widziałam Cię w wielu rolach.

Od 1971 roku byłeś związany z naszą uczelnią. Pełniłeś różnorodne obowiązki administracyjne. Współtworzyłeś Uniwersytet od początku. Odkąd pamiętam.

Gdy studiowałam, byłeś dziekanem. Szanowaliśmy Cię. Wzbudzałeś respekt, byłeś dla nas znakomitym wykładowcą, którego ceniliśmy za ogromną wiedzę, kąśliwy humor, niesamowitą bystrość umysłu i klasę. Gdy zaczynałam pracę, byłeś dyrektorem. Wymagającym, surowym, sprawiedliwym. Ale i bardzo otwartym, życzliwym. Zależało Ci na rozwoju instytutu, chciałeś, żeby młodzi zdobywali doświadczenie poza Kielcami i z dalekiego świata wracali budować nowe. Odległe od bylejakości i przeciętności. By nie poprzestawali na małym. Tu w Kielcach. Dlatego tak bardzo wspierałeś kariery swoich uczniów. Dlatego tak ogromnie Ci zależało, by Kielce były prawdziwie europejskim miastem. Z dobrą uczelnią.

Potem stałeś się moim kolegą z pracy. Pomocnym, zaangażowanym, serdecznym. Nigdy nie udawałeś. Gdy Ci się coś nie podobało, wyrażałeś to jasno. Miałeś też cechę wielkich ludzi, potrafiłeś przyznać się do błędu. Po prostu umiałeś powiedzieć, że nie miałeś racji i już to wiesz.

Byłeś cały czas zainteresowany Instytutem. Nawet gdy odszedłeś od nas na kilka lat. Na emeryturę. Ty jednak nie potrafiłeś nie pracować. Cały czas byłeś czynnym dydaktykiem, również poza Kielcami (w Sandomierzu i Pułtusku). W 2019 roku wróciłeś do Instytutu. Chciałeś nam pomóc i nas wzmocnić. To tu realizowałeś swoje granty. Nazywałam Cię moim najpilniejszym pracownikiem. Zawsze do mnie dzwoniłeś i informowałeś o swoich nowych publikacjach. „Szefowo”, może się ten artykuł przyda do ewaluacji, za 100 punktów, może być? To była Twoja dbałość o nas. Utworzyłeś też zespół edytorski, skonstruowałeś specjalną stronę internetową z pracami powołanej przez Ciebie grupy. Robiłeś rzeczy niemożliwe dla nas, dla Instytutu.

Cały czas pamiętam ostatnie z Tobą spotkanie, na początku lipca. W pewnym momencie stwierdziłeś, że jakoś trzeba odejść. I każdy będzie musiał to prędzej czy później zrobić. I nie można udawać, że nas to nie dotyczy. Wszyscy to rozumiemy, ale Ty też musisz zrozumieć, że ani nasz Instytut, ani świat polskiej humanistyki nie będzie już taki sam. Będzie inny. Uboższy. A „Każda rzecz przestanie być sobą - stanie się obrazem, albo wspomnieniem.” Dziękuję Ci za obecność w naszym życiu.

Składam najszczersze wyrazy współczucia Rodzinie i Bliskim Pana Profesora.

Mowa pożegnalna dr hab. Beaty Utkowskiej, prof. UJK z Instytutu Literaturoznawstwa i Językoznawstwa UJK

Zastanawiałam się, jak zacząć swoje wystąpienie. Jak w krótkiej przemowie zmieścić kilkadziesiąt lat naszej znajomości. Bo przecież zaczynałam jako studentka Profesora. A potem przez prawie trzydzieści lat z Nim współpracowałam; ostatnio, przy Dziennikach Żeromskiego, szczególnie blisko. I pomyślałam, że zacznę od słów może patetycznych, ale w które wierzę i które, uważam, powinny dziś wybrzmieć.

Potrzebujemy wielkich pisarzy. A wielcy pisarze potrzebują wielkich literaturoznawców i wielkich edytorów. Profesor Adamczyk był wielkim literaturoznawcą i był wielkim edytorem. Jednym z największych w kraju. Nie wiem, kto tutaj tak naprawdę miał większe szczęście. Czy Profesor Adamczyk, że wybrał Żeromskiego, którego przez sześćdziesiąt lat pracy naukowej niezmiennie uważał za wielkiego pisarza i wielkiego Polaka? Czy może Żeromski, że zajął się nim właśnie Profesor Adamczyk?

O zasługach Profesora była tu już – i będzie – wielokrotnie mowa. Ale On lubił powtórzenia. Twierdził, że jeśli wypowiedź ma być precyzyjna, to najważniejsze tezy trzeba powtórzyć kilka razy. Zatem powtórzę:

Nikt nie dotarł do tylu nowych dokumentów dotyczących Żeromskiego, co Profesor. Nikt tak uparcie, z taką determinacją nie odzierał biografii pisarza z narosłych latami przekłamań, nikt nie ujawnił tylu „tajemnic i manipulacji” – by użyć tytułu jednej z ostatnich książek Profesora – na temat życia i twórczości autora Popiołów. Nie da się dziś czegokolwiek sensownego powiedzieć o Żeromskim, nie uwzględniając ustaleń Profesora.

Zdarzało Mu się, po Flaubertowsku, mówić, że Żeromski to on. Nawet jeśli była w tym przesada, to w badaniach literaturoznawczych te dwa wielkie nazwiska naprawdę się łączą.

Mieliśmy, tu w Kielcach, ogromne szczęście być uczniami Profesora Adamczyka. Jego studentami, magistrantami, słuchaczami wykładów. Wszyscy wiemy, że gdy opowiadał o Żeromskim, to opowiadał całym sobą. Wiemy, jak nie znosił mikrofonów, bo ograniczały Jego gestykulację i żywiołową ekspresję.

Ci z nas, którzy z Nim współpracowali, wiedzą też, że to nie była współpraca łatwa. Nie dlatego, że miał trudny charakter, ale że oczekiwał od innych tego, czego nieustannie wymagał od siebie: maksymalizmu, uporu, dociekliwości w dążeniu do prawdy, bezwzględnej naukowej uczciwości. Cierpliwości i poświęcenia. Często mawiał, że nie da się uprawiać nauki między pierwszym a drugim daniem, że nauka jest jak sztuka – a może kochanka – zazdrosna i zaborcza, wymaga całkowitego oddania.

Ja za to, przede wszystkim, jestem Profesorowi – jestem Tobie, Zdzichu, wdzięczna. Nawet nie za to, że uczyłeś mnie rozumienia literatury, edytorstwa i Żeromskiego – bo akurat te sprawy rozumieliśmy różnie. Ale za to, że zaszczepiłeś we mnie pasję, że pokazałeś, jak fascynującą przygodą jest edytorstwo. Że odkryłeś przede mną nieskończony świat rękopisów i archiwaliów. I sprawiłeś, że poszukiwanie prawdy stało się również moim pomysłem na życie. Dziękuję za wielogodzinne rozmowy – nie tylko o nauce, za Twoją ironię i poczucie humoru, za spory i dyskusje, za wpajanie, nawet gdy wątpiłam, że nasza praca ma sens. I nauczenie, że ta praca wiąże się z głęboką społeczną odpowiedzialnością.

Dziękuję, że byłeś moim Mistrzem.

Ostatnia aktualizacja: Piotr Burda, 2024-08-23 13:22