Jego pasją jest teatr, odpoczywa przy piosenkach Piwnicy pod Baranami. Kocha Kraków, ale nazywa go „trudnym” miastem. Prof. dr hab. Jacek Popiel jest nowym doktorem honorowym Uniwersytetu Jana Kochanowskiego.
Dobra szkoła
„Wadowice – tu wszystko się zaczęło” to hasło promocyjne Wadowic, nawiązujące do słów Świętego Jana Pawła II. Wadowice to też miejsce, które ukształtowało prof. dr hab. Jacka Popiela, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, nowego doktora honorowego Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. – Urodziłem się w Krakowie, w kamienicy przy ulicy świętego Tomasza. Ze względu na majątek dziadków przeprowadziliśmy się do Tłuczani koło Wadowic, później w okolice Zatora. Moje zainteresowania związane z polonistyką i humanistyką mają źródło w szkole podstawowej w Zatorze, gdzie uczyła mnie znakomita polonistka. W trakcie studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim korzystałem z notatek z siódmej i ósmej klasy szkoły podstawowej. To wydaje się wręcz nieprawdopodobne! W słynnym papieskim Liceum im. Marcina Wadowity miałem to szczęście, że moim pierwszym nauczycielem był profesor Kazimierz Foryś, legenda tamtejszych polonistów, związany z Emilem Zegadłowiczem i całym środowiskiem wadowickim. Zresztą to także nauczyciel Karola Wojtyły – mówi prof. Jacek Popiel.
Czas studiowania
Już parę lat przed maturą profesor był przekonany, że chciałby studiować polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. – To było moje marzenie. Tym bardziej, że niewiele osób, nawet z wadowickiego liceum, dostawało się na polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Konkurencja była bardzo duża – podkreśla.
Po pierwszym roku studiów osoby z najwyższą średnią ocen mogły realizować indywidualny tok studiów. Młody student Jacek Popiel dostał się pod skrzydła profesora Henryka Markiewicza. – U profesora pisałem magisterium, ale przez cały okres studiów marzyłem o teatrze i dramacie – mówi. Szefem Katedry Teatru był wówczas profesor Jan Błoński, który przyjął magistra Jacka Popiela do pracy. – U profesora Błońskiego pisałem doktorat, dalsza moja droga była powiązana z osobą profesora. Jan Błoński był fascynującym nauczycielem akademickim, wielkim historykiem i krytykiem literackim, człowiekiem teatru – podkreśla prof. Popiel.
W stronę teatru
Po pierwszym roku pracy profesor Jan Błoński zaproponował swojemu uczniowi pracę w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie (obecnie Akademia Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego). – Byłem zaskoczony propozycją, ale powiedziałem: „Jak najbardziej”. Nigdy nie przewidywałem, że zostanę pierwszym dziekanem Wydziału Aktorskiego, a potem rektorem tej uczelni (w latach 1996–2002 – red.) niebędącym aktorem – mówi prof. Popiel. Sytuacja była zaskakująca. Profesor pamięta telefon od Andrzeja Łapickiego, długoletniego rektora Warszawskiej Szkoły Teatralnej. – Zadzwonił do mnie dzień po wyborze i powiedział: „Słuchaj, w Warszawie taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia” – wspomina. Wkrótce i w Warszawie się to zmieniło. W 2002 roku rektorem warszawskiej Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza został teatrolog, prof. Lech Śliwonik.
Żywa historia
Wracamy do postaci profesora Jana Błońskiego. – Największym wyróżnieniem, jakie mogło spotkać ucznia profesora Błońskiego, była możliwość bywania u niego w domu na krakowskich Klinach. Spotkałem tam wyjątkowe osoby: Piotra Skrzyneckiego, Czesława Miłosza, Sławomira Mrożka, Jerzego Turowicza, Jana Józefa Szczepańskiego. Te osoby zapraszał profesor Błoński na obiady i kolacje. Dla mnie, młodego człowieka, przebywanie w tamtym domu, spotykanie się i rozmowa z osobami, które dla nas były żywą historią, było czymś niebywałym, dużym wyróżnieniem – mówi prof. Popiel.
Teatr od kulis
Czasy studiów profesora, lata siedemdziesiąte, były „złotym czasem” teatru. – To był najwspanialszy okres teatru krakowskiego. Czas wielkich przedstawień Konrada Swinarskiego, Andrzeja Wajdy, Jerzego Jarockiego, Jerzego Grzegorzewskiego. To też czas fascynujących spektakli Tadeusza Kantora i teatru „Cricot”, rewelacyjny okres teatrów studenckich i festiwali teatralnych organizowanych w Krakowie. W takiej atmosferze wzrastałem – mówi prof. Popiel. Pierwsze prace naukowe profesora dotyczyły dramaturgii Karola Huberta Rostworowskiego i teatru dwudziestolecia międzywojennego. Okresu, w którym Kraków odgrywał znaczącą rolę w kulturze literackiej i dramatycznej. – Kraków ma to do siebie, że gdziekolwiek się pojawimy, mamy świadomość historii. Wchodząc do Teatru Słowackiego, trudno uciec od historii, która tam się rozgrywała w czasach Młodej Polski czy dwudziestolecia międzywojennego. Podobnie w Teatrze Starym – mówi profesor. To było także poznawanie teatru od kulis. – Możliwość uczestniczenia w próbach teatralnych u Konrada Swinarskiego czy Andrzeja Wajdy była niesamowita. Byliśmy dopuszczani do wnętrza teatru. To zostaje na całe życie. Myślę, że jeśli ktoś, kto zajmuje się dramatem i teatrem, nie ma możliwości obserwowania od strony wewnętrznej pracy teatralnej, nie ma pełnej wiedzy o istocie dramatu i teatru – mówi rektor Jacek Popiel.
Dziś, z racji obowiązków rektorskich, profesor ma mniej czasu na teatr, ale cały czas śledzi scenę, jest między innymi przewodniczącym Kapituły Nagrody Teatralnej imienia Stanisława Wyspiańskiego. Teatr powraca w rozmowach. – Niedawno wspominaliśmy z kolegami, jak uzyskałem zgodę, by po raz pierwszy po długiej przerwie zorganizować w Katedrze wawelskiej Tryptyk Stanisławowy, oparty na tekstach Juliusza Słowackiego, Stanisława Wyspiańskiego i Karola Wojtyły, z udziałem wielkich aktorów, m.in. Jerzego Treli, Doroty Segdy - artystów Starego Teatru (premiera odbyła się w 2009 roku – red.). To było pierwsze takie wydarzenie, po historycznym spektaklu Jerzego Jarockiego „Mord w katedrze” T.S. Eliota (premiera w 1982 roku – red.) – mówi.
Koniec epoki
W ostatnim czasie pożegnaliśmy kilku znanych aktorów, między innymi Jerzego Trelę i Jana Nowickiego. – To jest odejście pewnego pokolenia, które dla mojego pokolenia, studentów lat siedemdziesiątych, tworzyło wielki teatr i w późniejszych latach potwierdzało to kreacjami aktorskimi. Dziś odchodzą przedstawiciele tego pokolenia, a wraz z ich odejściem może nastąpić zmierzch pewnego etosu teatralnego i czegoś, co dla mnie było zawsze ważne, pewnej kultury i szacunku dla słowa. Był on widoczny zarówno w tekstach klasycznych, jak i spektaklach współczesnych. Nadzieją jest to, że ci wielcy, pozostawili pokolenie aktorów, których formowali. Tak jak w przypadku Jerzego Treli, wielkiego pedagoga, przez lata kształtującego aktorów krakowskiej szkoły teatralnej – mówi rektor Popiel.
Fot.Prof. Jacek Popiel w swoim gabinecie.
Zarządzanie i zaufanie
Humanista, teatrolog, ale także dziekan wydziału, prorektor, potem rektor, członek wielu instytucji i stowarzyszeń. Funkcję rektora jednej z największych polskich uczelni prof. Popiel sprawuje w trudnym czasie: pandemii, wojny za naszą granicą, inflacji. Czy fascynację teatrem można pogodzić z analizą rachunków za energię i zarządzaniem grupą 50 tysięcy osób? – Nie można pojąć mechanizmów i struktury uczelni „z dnia na dzień”. To człowiek zdobywa stopniowo, uczy się zarządzania. Dla mnie pierwszą lekcją była szkoła teatralna i teatr, który prowadziłem. W chwili, kiedy realizuję przedstawienia teatralne, muszę znać kosztorys. W ramach budżetu trzeba także przewidzieć sytuacje niespodziewane, z jakimi mamy ostatnio do czynienia. To jest trudne. Rektor ma jednoosobową odpowiedzialność za całość uczelni, musi wnikać w codzienne aspekty jej funkcjonowania, na przykład ceny prądu. Dlatego walczyłem o to, aby uczelnie znalazły się wśród instytucji wrażliwych, z regulowanymi cenami energii – mówi profesor.
Kluczowa jest jednak kwestia zaufania. – Po dwóch kadencjach prorektora uniwersytetu zapowiadałem, że nie będę sprawował żadnej funkcji. Jest jednak pewien rodzaj odpowiedzialności, kiedy przedstawiciele wspólnoty akademickiej przekonują o konieczności kandydowania i później wybierają. Dzieje się to kosztem teatru, własnej działalności naukowej, gdyż wiele projektów naukowych i artystycznych jest odłożonych. Mam nadzieję, że po zakończeniu kadencji będę mógł do nich powrócić – mówi prof. Jacek Popiel.
Krakowski spleen
Kraków to miasto, które ma dobre i złe strony. Można się nim zachwycać, ale ma swoje wady. – Dobra strona Krakowa to usytuowanie architektoniczne i komunikacyjne. Wszystkie drogi wcześniej czy później prowadzą do rynku. To sprawia, że jak się trafi do Rynku krakowskiego, to trudno stamtąd powrócić, ponieważ co kilka kroków kogoś się spotyka. Miasto, które ma takie miejsce, ma serce. W Krakowie przeszkadza mi to, że nie potrafimy w sposób twórczy przeobrazić tradycji i historii. Jesteśmy bardzo konserwatywni w rozwiązaniach architektonicznych związanych z wbudowaniem w strukturę Krakowa nowych zabytków. W Europie, na świecie często widać, jak w strukturze starego miasta próbuje się stworzyć coś, co byłoby śladem współczesności. Kraków jest bardzo trudny w tej kwestii. Niepokoi mnie też fakt, że młode pokolenie artystów nie widzi szans rozwoju w Krakowie i ucieka do innych miast. Wcześniej to w Krakowie chcieli tworzyć młodzi artyści. Myślę, że jest to kwestia pewnego „ciążenia historii”, czujemy się nią nieco przytłoczeni. Z drugiej strony takie rozstanie może sprawić, że pojawi się chęć powrotu do Krakowa. Miałem okazję rozmawiać z Czesławem Miłoszem i Sławomirem Mrożkiem po ich powrotach z obczyzny do Krakowa. Z zafascynowaniem słuchałem, jak oni ten Kraków odbierali, choć mogli mieszkać na całym świecie. Zadomowili się tutaj, bo chcieli ostatnie lata życia spędzić właśnie w Krakowie. Choć Mrożek po pewnym czasie z tego Krakowa jednak wyjechał. To jest bardzo charakterystyczne – mówi profesor.
W Krakowie zawsze jest do czego wracać. – Po powrocie na studia do Krakowa mieszkałem na ulicy Świętego Krzyża. Fragment ulicy z pięknym kościołem Świętego Krzyża, bryłą Teatru Słowackiego i fragmentem Plant. Wieczorami przesiadywałem na ławce na Plantach, przygotowując się do egzaminów. Ten obraz mam lata całe w pamięci. To miejsce, w którym się urodziłem, do którego potem wracałem, urokliwe szczególnie w okresie letnim. Dzisiaj już chyba nie chciałbym tam mieszkać, gdyż do drugiej, trzeciej w nocy jest ruch i gwar – mówi rektor.
Wisła czy Cracovia? To pytanie często zadaje się krakowianom. – Jestem od wielu lat kibicem, już od czasów licealnych. Dyplomatycznie nie odpowiem na to pytanie, choć wielokrotnie chodziłem zarówno na stadion Wisły, jak i Cracovii. Teraz częściej oglądam transmisje telewizyjne – mówi rektor.
Fot. Kościół św. Krzyża, w tle bryła Teatru im. Juliusza Słowackiego
W drodze do Kielc
Z Krakowa przenosimy się do Kielc. Region świętokrzyski jest literacko bardzo bogaty. To ziemia Stefana Żeromskiego, Witolda Gombrowicza, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego czy Mikołaja Reja. Do tego dochodzi patron naszej uczelni, Jan Kochanowski z pobliskiego Czarnolasu. Dla humanisty taka plejada literacka jest równie istotna jak malownicze pejzaże świętokrzyskie. – Gdy dowiedziałem się o nadaniu tytułu honorowego, byłem mile zaskoczony. To dla mnie zaszczyt, gdyż to bliska mi ziemia, nie tylko z racji wybitnych postaci regionu i patrona uczelni. Bardzo ważna dla mnie jest postać pierwszego doktora honorowego Uniwersytetu Jana Kochanowskiego, profesora Franciszka Ziejki, byłego rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego (tytuł odebrał we wrześniu 2004 roku – red.). Profesor to mój pierwszy nauczyciel. 2 października 1973 roku udałem się na pierwsze zajęcia do słynnego „Gołębnika”. Prowadził je ówczesny doktor Franciszek Ziejka. W fascynujący sposób prowadził zajęcia z poetyki, potem miałem z nim zajęcia z Młodej Polski, pięknie mówił o „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego. Świadomość, że profesor Ziejka był pierwszym doktorem honorowym Waszej uczelni dodaje uroku. Był wspaniałym nauczycielem, a później moim przyjacielem – mówi Jacek Popiel.
Profesor Jacek Popiel wielokrotnie bywał na przedstawieniach kieleckiego Teatru imienia Stefana Żeromskiego. – Teatr kielecki zawsze odgrywał ważną rolę. Jeździłem do Kielc już w czasach studenckich, później za czasów dyrekcji Piotra Szczerskiego – mówi. Krakowianin, Piotr Szczerski kierował kieleckim teatrem w latach 1992–2015. – To nasz kolega z polonistyki, był rok wyżej. Pamiętam go jako studenta, który animował życie akademickie i teatralne – wspomina rektor. To właśnie ludzie składają się na obraz naszego regionu. – Kielce mają swoistą aurę nie tylko w związku z postaciami, które weszły do polskiej kultury, ale także z powodu symbiozy ze współczesnością, życiem uniwersyteckim i teatralnym, co jest ważne w moim przypadku – podkreśla prof. Popiel.
Kilka razy był w Kielcach przy okazji konferencji rektorów i innych spotkań. Z uznaniem mówi o rozwoju naszej uczelni, pada kolejne nazwisko. – Ktoś, kto zajmuje się Stefanem Żeromskim i nie wie, że profesor Zdzisław Adamczyk jest powiązany z waszym uniwersytetem, nie wie, gdzie jest centrum badań nad twórczością Stefana Żeromskiego. Osobowość, ranga naukowca tworzy silne jednostki naukowe. Tak jest na całym świecie – mówi profesor Jacek Popiel.
Nazwisko Popiel w naszym regionie kojarzy się głównie z rodem Popielów w Kurozwękach. Rektor Jacek Popiel nie jest jednak spokrewniony z właścicielami pałacu pod Staszowem. – Byłem tam dwukrotnie. Podczas mojej pierwszej wizyty pałac był zamknięty. Przestawiłem się na portierni i momentalnie zostałem przyjęty przez właściciela, z którym zresztą potem współpracowaliśmy przy okazji obchodów Roku Witolda Gombrowicza – mówi prof. Popiel.
Ta nasza młodość
Największą pozateatralną pasją profesora jest muzyka. – Kochałem zawsze piosenkę literacką i kabaretową. Najlepiej odpoczywam przy utworach dawnej Piwnicy Pod Baranami. To jest rodzaj autentycznego uspokojenia, gdyż rektor ciągle ma sytuacje stresujące. Wystarczy, że wrócę do domu i włączę coś z klasyki Piwnicy Pod Baranami. Z drugiej strony słuchając tej muzyki, wracam do najpiękniejszego okresu w moim życiu, czasu beztroski, kiedy chodziłem na niezapomniane wieczory do Piwnicy pod Baranami. Ile już razy słuchałem i oglądałem „Tę naszą młodość”. Za każdym razem byłem zafascynowany Haliną Wyrodek, jej aktorstwem i przeżywaniem tekstu tego utworu. To były smutne czasy, ale piękne artystycznie, pełne emocji – podkreśla rektor.
Potrzebny Pegasus
Wieczorne spotkania towarzyskie zostały zastąpione dziś przez czaty internetowe i media społecznościowe. Prof. Jacek Popiel z uwagą śledzi profile Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Mam świadomość, że dzisiaj nie da się funkcjonować bez mediów społecznościowych. Dają one przestrzeń i wolność wyrażania myśli. To też stwarza zagrożenia. Podczas inauguracji roku akademickiego mówiłem, że osoba, która należy do środowiska uniwersyteckiego, wypowiadając się w mediach społecznościowych, musi w sposób szczególny brać odpowiedzialność za słowo, ponieważ w dzisiejszym świecie nie da się w pełni oddzielić osoby prywatnej od osoby, która jest w strukturze uczelni, w szczególności w gronie nauczycieli akademickich. Uczestnictwo w mediach społecznościowych musi być powiązane z odpowiedzialnością indywidualną za słowo, które tam wypowiadamy – zaznacza rektor.
Esemesy, smartfony, media społecznościowe zastąpiły tradycyjną korespondencję. – To ważne szczególnie dla polonistów i historyków. Skąd będziemy mieli dla przyszłych pokoleń te wspaniałe listy, które wydawaliśmy jako edytorzy lub czytaliśmy jako studenci i badacze? To jest nieodłączna część naszej kultury. Tego nie będzie po obecnym pokoleniu – mówi profesor.
Na jednej z konferencji teatrologicznych poświęconej źródłom teatralnym rektor Jacek Popiel dosadnie to podsumował. – Powiedziałem, że profesorowi Janowi Michalikowi (teatrolog, badacz historii polskiego teatru – red.) było łatwiej odtworzyć historię teatru krakowskiego w oparciu o zapisane materiały, łącznie z historią przegranej Stanisława Wyspiańskiego w konkursie na dyrektora krakowskiego Teatru Miejskiego (dyrektorem teatru w 1905 roku został Ludwik Solski – red.). Dzisiaj historyk, który chciałby zgłębić okoliczności konkursu, powoływania czy odwoływania dyrektorów, musiałby mieć Pegasusa, żeby śledzić to, co rozgrywa się podczas rozmów telefonicznych i wymiany esemesów. To jest banalny przykład, który dla naukowca nie jest jednak trywialny. Naukowiec, tworząc opracowanie, musi sięgać do źródeł. Ma ich o wiele mniej niż to było dawnej, kiedy powszechne były listy, pisma, polemiki – uważa profesor Popiel.
Piotr BURDA
Ostatnia aktualizacja: Piotr Burda, 2023-02-20 10:14